Leszek Pękalski był w Ankarze zimą tego roku. Nic mi wprawdzie o tym mieście nie napisał, ale od tego są pisarze, żeby pisali, a fotografowie są od tego, żeby fotografować.
Dwanaście godzin spędzonych w domu może się okazać czasem całkowicie straconym. Dwanaście godzin w podróży to zawsze przeżycie.Dorota Cygan |
Ejże! Skąd ta kategoryzacja? Informuję uprzejmie, że czasem coś także piszę – nawet niedawno wydałem całą książkę (http://helion.pl/ksiazki/kalejdoskop-fotografii-miedzy-technika-a-sztuka-leszek-j-pekalski,kalfot.htm), gdzie są owszem i zdjęcia (ponad 600), ale i tekst, podobno nie całkiem głupi ;-). W niektórych redakcjach fotoreporterzy mają podobno ksywę „bezmózgowcy”, ale, mimo, że nigdy nie bylem etatowym fotoreporterem, to znam wielu i uroczyście protestuję przeciwko takiemu gleichschaltowaniu, które, jak podejrzewam, służy głównie podniesieniu samopoczucia dziennikarzy piszących. Tak czy inaczej znam sporo fotografów, którzy (również) piszą, ale i paru takich, którzy pisać nie powinni, nie tylko fotografów.
No to sobie popisałem ;-), a co się zimowej Ankary tyczy, to byłem tam głównie z powodów rodzinnych (syn [kapitankamikaze.blogspot.com – polecam!], synowa i wnuczka), ale znalazłem też trochę czasu na peregrynacje z aparatem. Sama Ankara średnio ciekawa (wg mojego syna duża Bydgoszcz – z pełnym szacunkiem dla Bydgoszczy, chyba coś jest na rzeczy; tylko, że to BARDZO duża Bydgoszcz!), ale zawzięty fotograf wszędzie znajdzie tematy. Przyznam się nieskromnie, że z tego dość krótkiego pobytu i jeszcze krótszych dni uzbierał się materiał na chyba nienajgorszą wystawę – zobaczymy, gdy euforia opadnie.
Ot, chciałam zażartować, a nadepnęłam Artyście na honory :-))) Dyć ja już pisałam, że Artysta piszący i dawałam linka do książki, a tu napisałam, że zdjęcia bez tekstu, bo też i dostałam je bez tekstu. Za to teraz tekstu dużo i baaaaaaardzo dziękuję!!
Ach, gdyby artyści od obrazu wiedzieli jaka to męka opisywać długo coś, co oni złapali oczami i aparatem w jednej chwili, to raczej by współczuli dziennikarzom i wyrozumiale milczeli na małe niewinne zaczepki…
Czasem, jak nie mam kartki świątecznej lub widokówki, biorę czystą i opisuję, co by na niej było, gdyby moje myśli mialy moc sprawczą i na kartce pojawił się wyobrażony motyw. Mam nadzieję, że adresaci doceniają, że napisanie takiego tekstu trwa znacznie dłużej niż aranżacja zdjęcia – przez laika, rzecz jasna (!!)