Katarzyna Krenz, Rocznica
Szary płaszcz na wieszaku
z pomiętą chustką do nosa
w prawej kieszeni.
Zapach?
Tak, zapach trwa dłużej
niż pamięć, ciało
niż twoje życie –
smużka wody kolońskiej
gałązka lawendy
przewiązana wspomnieniem
aptecznej woni
mieszaniny kropli na serce
na nerwy
i na ból żołądka.
Wtulam twarz w szary zapach.
To było tak dawno.
To było tak niedawno.
Ewa Maria Slaska, Rocznica
Było lato. Umarła. Siedzieliśmy w ławkach kościoła św. Mikołaja na gdańskiej Starówce. Kasia miała na głowie śliczny czarny kapelusik z woalką, ja też miałam włożyć podobny, ale poprzedniego dnia powiesiłam go na lampie i przepaliłam. Było dużo ludzi. Ksiądz coś mówił, ale już wtedy nie wiedziałam, co. Płakałam. Miałam czerwone oczy i zapuchnięty nos. Wtedy do kościoła wleciał gołąb, widzieliśmy jak wlatuje przez wielkie otwarte odrzwia. Doleciał nad ołtarz i zaczął kręcić rundy pod sklepieniem. W kółko, w kółko, cały czas w kółko. Do końca mszy.
Nikt z nas nie miał wątpliwości, że to była ONA.
Minęło 19 lat. Rok temu zaczęłam o niej pisać.
***
Irena Kuran-Bogucka umarła 21 sierpnia 1995 roku
Do kościoła weszła Cyganka z dzieckiem na ręku. Ktoś chciał ją wygonić, ale ona zaczęła głośno krzyczeć, nie chciała wyjść.
Ciekawe, w ogóle tego nie pamiętam, a przecież to takie zdarzenie, które się tam i wtedy MUSIAŁO zdarzyć.
Az trudno uwierzyc, ze to tyle lat minelo . Piekny wiersz Kasiu.Ewo dziekujemy za wszystkie wpisy i wspomnienia o Irenie, bardzo interesujace, tak samo jak ona .